Ale pogoda ! no az sie chce wychodzic :)
Standardowo w pakiecie dnia mamy jedno wyjscie spacerowe przed poludniem, a wlasciwie o 10 po jedzienu Karoliny. Dzis o 9 juz byl w ogrodzie, wiec nie jechalismy nigdzie pozniej. Narazie puki jest zimno tak funkcjonujemy. Wiem jak dziala jak o jedno wyjscie jest za duzo, ale to nie takie straszne jak to, ze jest ta niereguralnosc. Tego nie ma w planie, wiec pozniej jest rozdrazniony. Wiec nie dodaje sobie niepotrzebnych emocji.
Dzis jednak stwierdzilam, ze jedziemy. No pieknie jest i koniec. Zobaczymy co nam dzien przyniesie. Krazylam troche nieznanymi uliczkami, zeby znalesc jakis nowy plac zabaw. Dwa nie spasowaly i tak wyladowalismy na ogromnym, ale bezdzietnym. No byl jeden "niegrozny" chlopiec.
Dorian jak ma za duzo bodzcow to zaczyna swirowac i pozniej jest go ciezko ogarnac. Nie wie co moze, a czego nie moze, nie zna granic jezeli chodzi o dzieci i rozne sa tez jego reakcje na sytuacje...Pchanie, uderzanie to taki standard w przedszkolu....ale juz niedlugo :)
Wiec, troche pokopal w piachu przeszedl przez most i tak jakos stwiedzil "nie podoba" no coz... zapytal czy moze na ta wielka zjezdzalnie, ale ja na taka z nim nie wyjde. Na takiej tez nigdy nie byl, wiec tak tez mu wytlumaczylam. Widzial jak chlopiec zjezdza i ze on chce! a dasz rade sam wyjsc? pytam.... bo ja sie boje i Ci nie pomoge ON: dam ! i ruszyl ja troche w strachu, ale widze, ze idzie, wspina sie i calkiem dobrze wychodzi po tych drabinkach. Widzialam kiedy sie wachal, bo chodzilo o wysokosc, ale mowie: dasz rade! no i wyszedl, usiadl no i strach go przelecial, wiec krzycze do rury od dolu:
no pusc sie !!!
slysze smiech i powtorzylm pare razy i ruszyl ! jaki szczesliwy, jaka radosc :) i poszlo juz pozniej gladko. Jak siedzial na gorze to pytal czy jestem na dole dla upewnienia, a ja mu odpowiadalam, ze ma sie puscic i nogi podniesc, zeby sie nie blokowal przy zjezdzaniu :)
W sumie zjechal 5 razy, pozniej juz bylo dziko, bo doszla dziewczynka i ten chlopiec. Dostal glupawki i nie patrzyl jak wchodzi, nogi mu sie plataly i nie docieralo do niego nic co do niego mowilam. Potem udalo mi sie go z tamtad zabrac choc nie chcial ! obiecalam, ze przyjedziemy i napewno to zrobimy.
Widzialm, ze byl bardzo dumny, ze swojego wyczynu ja nie mniej tez.
Fotek nie ma bo nie wzielam sprzetu, ale nastepnym razem nadrobie zaleglosci.
Oj Ty Gapo,aparat jak parasol noś i przy pogodzie,bo inaczej jak zobaczę tego mojego Rozrabiakę w akcji.
OdpowiedzUsuńChyba wiem, o który plac zabaw chodzi :). Przyznam, że i mnie ta wielgachna zjeżdżalnia przerażała. Cieszę się, że Maja byla na tyle malutka, żeby nie mieć potrzeby zjeżdżania z takiej wysokości ;).
OdpowiedzUsuń